Kilka dni po opublikowaniu wyników przeprowadzonej przez nas ankiety, rząd otworzył hotele.  Od tamtej pory wiele się wydarzyło.

Dyskusje na temat interpretacji prawa: 50% pokoi? 50% osób? Co z saunami, bilardami etc..

Dyskusje na temat przemieszczających się turystów: bez dystansu, bez masek, tłumy wszędzie, etc..

Dyskusje na temat rekordowo przyrastających rezerwacji: reklamy przygotowane, booking enginy pękają w szwach, Travelist bije rekordy, etc…

Ponieważ zawsze staramy się wypowiadać merytorycznie, chcielibyśmy, żeby wydarzenia z zeszłego tygodnia nie wyciszyły przekazu wyników ankiety. Nie dlatego, że nam zależy na jej promocji, ale dlatego, że ma ona bardzo ważne spostrzeżenia. Być może dziś, patrząc przez pryzmat wydarzeń z ostatniego tygodnia, będzie łatwiej te spostrzeżenia dostrzec:

  1. Praktyka otwierania i zamykania hoteli przez rząd, nie wydaje się być logicznie dopasowana do ilości zachorowań. Mimo, że rząd tak twierdzi.
  2. Mobilność ludzi nie wynika z otwarcia, czy zamknięcia obiektów, ale z sezonowości.
  3. Otwarcie hoteli nie jest rozwiązaniem na problem z jakim hotele się borykają. Dofinansowanie jest rozwiązaniem.

Z jakiegoś powodu, hałas medialny, emocjonalne euforie hotelarzy powodują, że w większości przypadków nie widzimy tych kluczowych spostrzeżeń.  Wyjaśnimy je po kolei.

ad1.

uzależnienie restrykcji otwarcia, czy zamknięcia hoteli od krajowej ilości zachorowań nie ma sensu, ani nigdy nie miało zastosowania.

  • Hotele zamknięto, kiedy dzienna ilość zachorowań była 300 – 400. 
  • Otwarto je, kiedy dzienna ilość zachorowań była 500 +.
  • Restrykcje wprowadzono z powrotem, kiedy dzienna ilość zachorowań w ciągu miesięcy wzrosła do 15 000.
  • Hotele pozostawiono zamknięte, kiedy ilość dziennych zakażeń spadła do 3 000.
  • 12 lutego, przy dziennej ilości pozytywnych 6 000 testów, hotele otwarto, prowizorycznie, z zastrzeżeniem, że mogą one zostać ponownie zamknięte, jeśli wzrost zachorować dojdzie do poziomu 10 000.

Dlaczego rząd uzasadnia otwarcie lub zamknięcie hoteli od dziennej ilości pozytywnych przypadków ? Tego nie wiadomo. 

W wiadomościach pojawiła się natomiast informacja, w której rząd wyjaśniał  dlaczego galerie są bezpieczne, a hotele nie.

Otóż opinię rządu wydano na podstawie artykułu zamieszczonego w październikowym wydaniu magazynu “Nature”. Jest to magazyn społeczności naukowej publikującej różne ciekawe badania i odkrycia. Jest on też słynny z braku protokołu kategoryzowania wiarygodności publikowanych wyników badań. 

Ale nie to jest ważne. Ważne jest to, że rząd oparł swoje decyzje wprowadzenia restrykcji na hotele na podstawie artykułu, który opisywał mobilność mieszkańców metropolii Chicago w miesiącach marzec-maj. Czyli miesiącach kiedy Trump nie uznawał wirusa, kiedy to również nie było wprowadzonych restrykcji. Badanie mobilności było w artykule podstawą, do przeprowadzenia matematycznej symulacji potencjalnego rozprzestrzeniania się wirusa (nie koniecznie COVID-19 – badania takie są stosowane w odniesieniu do każdego rodzaju wirusa). Wyniki tych badań pokazały, że największe prawdopodobieństwo zakażenia może mieć miejsce w hotelu i restauracji, dużo mniej niż w galeriach. Warto tu dodać komentarz, że natężenie ilości restauracji i hoteli w Chicago na mieszkańca oraz socjalny styl życia są zupełnie inne niż w Polsce.

Wprowadzenie zatem restrykcji w całym kraju na podstawie wyrywkowego badania rynku, który nie ma nic wspólnego z polskimi realiami, pozostaje zupełnie niezrozumiałe. 

ad2.

Zamiast na wyrywkowych artykułach, rząd powinien skupić się na analizie własnych działań. Dobrym przykładem są praktyki krajów azjatyckich, które dały sobie radę z pandemią w dość szybkim czasie. Wg nich, istnieją trzy elementy, które pozwalają na kontrolę rozprzestrzeniania się wirusa. 

  1. Ograniczenie lub zamknięcie miejsc, zwłaszcza nie nawietrzonych, w których ludzie mogą się gromadzić. Oczywiście dotyczy to zarówno hoteli jak i galerii czy kościołów.  Przy czym warto zastanowić się jak można kontrolować gromadzenie się osób w zamkniętym pomieszczeniu. Oczywiście, dużo łatwiej kontrolować jest hotel niż galerię handlową czy kościół. Od wybuchu pandemii mieszkaliśmy w kilkunastu hotelach w Europie. Nigdzie nie spotkaliśmy się z naruszeniem zasady ograniczeń gromadzenia się ludzi. 
  2. Ograniczenie lub zamknięcia zatłoczonych miejsc, w których istnieje większe prawdopodobieństwo bliskich kontaktów między ludźmi. Dotyczy to np. demonstracji czy ulicznego karnawału. 
  3. Ograniczenie warunków do wspólnej rozmowy w bliskim kręgu. Dotyczy to głównie przebywania i mieszania się osób spoza własnej grupy, np. w barach, klubach, na spotkaniach.

Największe zagrożenie powstania nowego ogniska zakażeń, jest w przypadku połączenia powyższych trzech sytuacji. Stąd zarażenia na weselach czy w kościołach.

Oznacza to, że otwarcie hoteli nie jest bezpośrednią przyczyną nagłego wzrostu zachorowań.

Zebranie się tłumu ludzi bez masek, na Krupówkach, było.

W związku z tym, zapobieganie rozprzestrzeniania się wirusa przez zamykanie hoteli, wydaje się być zupełnie bezsensownym działaniem. Szczególnie kiedy dodamy do niego brak reakcji władz na takie zgromadzenia jak widzieliśmy na Krupówkach.

Dużo bardziej sensowne wydają się być ograniczenia w mobilności ludzi, wprowadzone np. w Hiszpanii, Francji, Włoszech, takie jak zakaz opuszczania miasta czy regionu bez ważnego powodu, wprowadzenie „godz. policyjnej”, która ogranicza spotkania i imprezy, czy zamknięcie sklepów o pow. większej niż kilkaset m2. Gdyż mobilność ludzi ma bezpośrednie przełożenie na powyższe trzy przyczyny wzrostu zachorowań. 

Patrząc na dane mobilności apple, nasilenie przemieszczania się ludzi związane jest z okresami sezonowo/wakacyjnymi. A poziomy mobilności nie wydają się zmieniać po wprowadzeniu restrykcji dla hoteli lub ich anulowaniu. Oznacza to, że otwarcie hoteli w Zakopanem nie było bezpośrednią przyczyną zebrania się tłumów ludzi na Krupówkach (bez masek). Przyczyny były inne:

  1. Jeśli rząd otwierając hotele robi z tego pospolite przyzwolenie do “podróżowania” czyli wzrostu mobilności, to oczywiste jest, że ludzie zaczną wyjeżdżać. Co pokazali wyjeżdżając do „rodzin”.
  2. Jeśli rząd nie wprowadzi restrykcji w odniesieniu do trzech wymienionych wyżej elementów, które pozwalają na kontrolę rozprzestrzeniania się wirusa, będziemy borykać się z pandemią dużo dłużej niż inne państwa w Europie. 

ad3.

Najważniejszą dla hotelarzy kwestią jest ich walka o przetrwanie. Informacje typu “rezerwacje pękają w szwach” stawiają hotelarstwo w dość pozytywnym świetle. Tymczasem, oprócz obiektów i miejscowości sezonowo/wakacyjnych wciąż większość hoteli walczy o przetrwanie.

Otwarcie hoteli nie spowoduje powrotu popytu.

W związku z tym zagrożenia jakie zostały opublikowane po analizie ankiety, są wciąż aktualne.

Jedynie finansowa pomoc rządu w kwocie przedstawionej w ankiecie, będzie w stanie uratować hotelarstwo w Polsce.

Na zakończenie, krótka przestroga: Niezrozumiałe są statystyki dziennych zachorowań. W weekendy ilość średnich dziennych zakażeń potrafiła być średnio 2.4 razy niższa niż w dni tygodnia. A to oznacza, że w każdej chwili, w zależności od tego, czy rząd spojrzy na dzień tygodnia, czy weekend, może dojść do kolejnego zamknięcia hoteli.

Zespół SzkoleniaHoteli

Kategorie: 2021COVID_19

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *